Iwona i Marek Tarczyńscy
500 mil wśród szkierów i fiordów SW Norwegii
02.07. – 22.07. 2018
W tym roku, ze względów rodzinnych, rozpoczęliśmy rejs późno, 2 lipca. Dlatego też przebyliśmy na lawecie 1400 km z Załubic do duńskiego portu Frederikshavn.
Mieliśmy płynąć zachodnim wybrzeżem Norwegii, jak najdalej na północ, jako rekonesans do wyprawy na Lofoty. Pogoda była jednak wybitnie niełaskawa – cały czas silne i zimne wiatry w nos.
W tych warunkach, dopłynąwszy do ongiś wielorybniczej wyspy Fedje (37 Mm na N od Bergen), postanowiliśmy wracać do Polski.
Gdy już byliśmy na samym południu Norwegii „spotkanie” ze skałą przerwało w Tananger nasz rejs.
DZIENNIK REJSOWY
29.06. 2018, PIĄTEK
WY: 5.45, Załubice
WE: 1.00,Frederikshavn (Dania)
Dystans: 1400 km lądem, łódka na lawecie
Jedziemy lawetą z p. Januszem Nowakiem, synem aktora Józefa Nowaka, bardzo popularnego w PRL, m.in. z piosenki, Takiemu to dobrze. O 14.00 przejeżdżamy przez przejście graniczne w Świecku. Gorąca kawa. Drogi wolne, jazda szybka. O 19.30 w niemieckim Flensburgu krótki postój na kanapki i kawę. Za godzinę wjeżdżamy na teren Danii. O 1.00 w nocy jesteśmy na parkingu przed mariną Frederikshavn. Śpimy do rana, Janusz Nowak w samochodzie, my w łodzi.
30.06. 2018, SOBOTA
Stoimy o 8.00 przy dźwigu w Frederikshavn (opłata 300 DKK). O 9.00 operacja skończona i p. Janusz pojechał do Polski. Zapłaciliśmy 2,20 za km. O 14.00 był podnoszony maszt, na ręcznym żurawiku. Było sporo kłopotów, bo antena wplątała się w linę talii żurawika. 17.00 – pierwszy w tym roku obiad na jachcie. Cały czas krzątamy się: Marek na zewnątrz, ja w jachcie. Zatankowanie paliwa 60 l diesla, płatne kartą. Stoimy alongside na pomoście gościnnym. Jest woda, prąd, WI-FI, rowery. Opłaciliśmy w automacie pobyt: za 2 noce 320 DKK.
Po 22.00 poszliśmy spać.
01.07. 2018, NIEDZIELA
Dalej stoimy w Frederikshavn. Marek w dalszym ciągu porządkuje jacht: stawia żagle, mocuje deski osłonowe, szykuje kieszeń grota, napełnia wodą pitną zbiornik. Ja poszłam do pobliskiego marketu ALDI. Chciałam kupić sandały (moje rozwaliły się), ale kupiłam tylko chleb. Na pomoście gościnnym stoją przed nami Norweg, za nami Duńczyk. Na wielu jachtach widzimy psy, przeważnie małe.
02.07. 2018, PONIEDZIAŁEK
WY: 7.30, Frederikshavn
WE:13.00, Skagen
Dystans: 20 Mm
Pogoda słoneczna wiatr z N, 10 w . W Skagen udało się nam znaleźć miejsce wzdłuż nabrzeża. Jak zawsze tłok, gwar. Nikt nie ustawia, nikt niczego nie nakazuje, a jednak wszyscy się mieszczą, jakby na potwierdzenie słów, anarchia matką porządku. Płacimy w automacie za noc 200 DKK. Są wszystkie potrzebne usługi. W porcie upał.
03,04.07.2018, WTOREK i ŚRODA
WY: 10.00, Skagen
WE:11.00, Kristiansand (Norwegia)
Dystans: 100,5 Mm
Cały czas wiatr silny, z W, 16 w, w porywach do 26, fale wysokie i jakby zdeformowane prądem pływowym, ostry bajdewind. Po 14.00 wiatr odchyla się na WS, ale siła taka sama. Bardzo silne kołysanie wzdłużne. Ruch statków duży. O 20.00 widzimy w dali piękny trójmasztowiec, zdążający w przeciwną stronę. Słońce zaszło o 22.30. W nocy ruch statków nadal duży, świecą jak choinki, trudno odnaleźć światła burtowe. Do zatoki portowej wchodzimy głównym przejściem między szkierami. W Kristiansand uciążliwe cumowanie: dziobem do pomostu, na długiej cumie rufowej przymocowanej do boi. Miejsce mieliśmy po odchodzącym dużym jachcie motorowym, na którym żegluje małżeństwo norwesko - polskie z synem. Przez noc do naszej boi przycumowały jeszcze 2 jachty. Pogoda w porcie piękna. Opłata za noc 310 NOK, w tym 2 kąpiele. 3 lata temu za tę samą usługę płaciliśmy 250 NOK. Po kąpieli idziemy spać, bo 26 godzinna żegluga, w dużej części bez pilota, mocno dała się we znaki.
05.07.2018, CZWARTEK
WY:10.15, Kristiansand
WE:15.30, Mandal
Dystans: 26 Mm
Wychodzimy przy zachmurzonym niebie i braku wiatru. Po wyjściu ze szkierów wiatr NE, 7-8 w. Wyszło słońce. Wiatromierz przestał działać. Płyniemy baksztagiem na granicy szkierów, podziwiając urok i grozę skał, na których rozbijają się fale, tworząc rozległe pieniska. Stanęliśmy w Mandal przy pirsie 2, w Y-boomach. Opłaciliśmy w automacie za noc 160 NOK (3 lata temu płaciliśmy 150 NOK). Drobne zakupy w supermarkecie. Na jutro dla nas fatalna pogoda – wiatr z W, 17 do 29 w. Postanowiliśmy spędzić dzień w porcie.
06.07.2018, PIĄTEK
Stoimy. Rano ktoś na jacht podrzucił 2 gorące bułki i dżem. Pycha! To prezent od portu dla gości. Pogoda na morzu sztormowa, w zatoce słonecznie i przyjemnie. Opłacamy za noc kolejne 160 NOK. Spacerujemy po miasteczku – niska, biała zabudowa, przy porcie sklepy na deptaku. Dla nas absolutna drożyzna!
W XVIII wieku do Mandal rzeką Mandelselva spławiali sosnę i dąb, a stąd wysyłali za granicę Norwegii. W domu kupca drzewnego jest dziś muzeum. Podobno w Mandal są najlepsze w całej Norwegii świeżo łowione łososie i pstrągi. Jeszcze nie próbowaliśmy. Z tej okazji działa targ rybny, a w lecie organizowane są festiwale owoców morza.
07.07.2018, SOBOTA
Dalej stoimy w Mandal. Drugi raz prezent od portu dla gości: 2 gorące bułki i dżem, dodatkowo lokalna gazeta. W marinie piękne słońce, do 300C. Na morzu wieje bezprzestannie z W, do 20 w. Być może jutro ruszymy i to wcześnie rano. Kolejne 160 NOK za noc. Popołudniowy spacer po miasteczku. Uwagę naszą przykuły 2 rzeźby, które starannie sfotografowaliśmy. Pierwsza z nich to akt nagiej kobiety z łososiem. Drugi to fantastyczna postać mieszkańca Mandalu, maszerującego boso, z butami przez ramię, z kapeluszem w ręku i wielkimi łososiami, umocowanym na brzuchu. Od wczoraj szykują przy porcie estradę na dzisiejszy wieczorny koncert. Dziś od rana zawzięcie trenują przed oficjalnym występem. To koncert z cyklu Sommer Fest - produkować się będzie Morten Abel i Age Aleksandersen. Na pewno mamy szansę posłuchać. I posłuchaliśmy. Nasz jacht stał nieopodal estrady. Muzyka bardzo głośna, ale dobra. Były nawet światowe szlagiery. Oficjalny koncert skończył się o 24.00, ale do rana była muzyka na życzenie.
08.07.2018, NIEDZIELA
WY:4.15, Mandal
WE:15.30, fiord Rekefjord, port Malmkaien
Dystans: 52 Mm
W planie mamy dotarcie do Egersund. Wiatr z W, 12-14 w (4B). O 8.15 minęliśmy najstarszą latarnię Norwegii, Lindesnes, a o 12.15 latarnię na cyplu Lista. Na płyciznach przylądka Lista wiatr stężał do 20-22 w, a fala wypiętrzyła się do 3 m. Pogoda pogarszała się z każdą godziną. O 14.00 dmuchało z W 32-34 w. Szukaliśmy na gwałt jakiegoś fiordu lub zatoki, by można było się schronić. Najbliżej był Rekefjord, 9 Mm na E od Egersund. Z trudem weszliśmy do niezbyt rozległego awanportu, za którym znajdowało się sporo niewielkich przystani frachtowych (kamieniołomy), a na samym końcu fiordu uroczy, mały porcik żeglarski. Jego ozdobą były niewątpliwie (ustawione w świetlicy dla gości) 4 zabytkowe silniki diesla. Jest woda, toaleta. Hafenmeister na urlopie. Telefonicznie uzgodniliśmy, że opłatę za noc zostawimy w skrytce za kuchnią (1 noc bez prądu = 125 NOK). Stoimy burtą do nabrzeża, otoczeni wypiętrzonymi, porosłymi zielenią, ogromnymi skałami. Wieczorem tego dnia podszedł do nas żeglarz z miejscowego jachtu i zaczął się wylewnie witać. Byliśmy zaskoczeni. Po dłuższych wyjaśnieniach okazało się, że spotkał nas 3 lata temu w Torshavn na Wyspach Owczych i widział, jak w nocy odchodziliśmy na Islandię. Kiedy życzyłem pani – mówił do mnie – dobrej drogi, pani odpowiedziała, że obawia się tej podróży. Dobrze zapamiętałem ten czerwony, mały jacht o dziwnej nazwie. Było nam bardzo miło. Nazwaliśmy go „Owczarz”. Szykował się właśnie z żoną i przyjaciółmi na Szetlandy. Ten porcik to jego macierzysta baza. Swoją drogą świat jest mały.
09.07.2018, PONIEDZIAŁEK
Stoimy w Rekefjord. Na morzu sztorm, u nas w porciku ciepło i świeci słońce. W południe wybraliśmy się portowymi rowerami do miasteczka, które widzieliśmy z morza, przed zawinięciem do fiordu. Typowa turystyczna mieścina, ale z pięknym widokiem na morze. Akurat trwał nieprzestanie sztorm. Morze widziane z wysokich skał i oświetlone słońcem nie wygląda groźnie i tylko huk fal, bijących na dole o skalisty brzeg, daje wyobrażenie grozy tego żywiołu. Po południu lektury i wypoczynek.
10.07.2018, WTOREK
WY:5.00, Rekefjord
WE:19.00, Stavanger, marina Boreviga
Dystans: 64 Mm
Morze po sztormie wydaje się spokojne. Wieje znów z W, ale 13-14 w. O 7.00 mijamy Egersund. Po godzinie pojawia się na morzu flotylla old timerów, niektóre bardzo leciwe. Zmierzały na E. Chyba na jakąś imprezę. Wleczemy się bajdewindem, ostrząc na silniku, odpadając na żaglach. Taka mieszanina żeglarstwa i motorowodniactwa. Trochę to nieprzyzwoite, ale skuteczne. Na wysokości portu Tananger dopędził nas „Owczarz”, który szedł pełną parą na silniku. Pomachaliśmy sobie na pożegnanie, bo on zakręcał do mariny w Tananger, a myśmy szli dalej do Stavanger. Marina Boreviga była, jak zwykle, pełna. Zacumowaliśmy na zewnętrznym pomoście. Tak, jak 3 lata temu, tak i teraz, automat portowy nie przyjmował kart Visa i Master Card. Natomiast byli Polacy – 8 osobowa załoga jachtu „Silesia” ze Szczecina. Wracali do Thyboron w Danii na wymianę załogi. Chwilę sympatycznie pogadaliśmy sobie o zwykłych, niepolitycznych sprawach. Późnym wieczorem zrobiliśmy w miasteczku zakupy i wzięliśmy z bankomatu pieniądze.
11.07.2018, ŚRODA
WY:8.30, Stavanger, marina Boreviga
WE:17.00, Haugesund
Dystans: 37 Mm
Z mariny popłynęliśmy na wyspę Vassoy i uzupełniliśmy paliwo, bo tam znajduje się stacja, tankująca bez VAT(mówiło się, że najtaniej w Norwegii). 3 lata temu płaciliśmy za 1 l 9,50 NOK, dziś 10,80. O 11.00 wychodziliśmy z Boknafjordu. Była piękna, słoneczna pogoda. Nic nie wskazywało, że nadejdzie zapowiadany wcześniej sztorm. Przezornie zdecydowaliśmy się iść nie otwartym morzem, lecz przez fiord Karmsund. Ok. 13.00 z fiordu zrobił się tunel aerodynamiczny: 25 w, w nos. Fala była niewielka, ale wyjątkowo zimny wiatr mało głów nie pourywał. Cały czas żegluga na silniku. W Haugesund 2 mariny zapchane. Cumujemy na przystani klubowej, na miejscu faceta, który wypłynął polować na foki. Płacimy tylko za prąd 100 NOK. Wiatr wyje w wantach, tumany mgły zalewają cały fiord. Na dworze temperatura 16 0C i spada nadal. Zimno.
Haugesund to miasteczko słynące ze śledzi. W środku sierpnia każdego roku odbywa się tu sławny festiwal jazzowy „Sildajazz”, czyli „Śledziowy jazz”. W jego trakcie na kilkusetmetrowym stole serwuje się śledzia w różnych postaciach. Życie Haugesund koncentruje się wokół portu.
12.07.2018, CZWARTEK
WY: 8.00, Haugesund
WE: 14.00, Leirvik
Dystans: 26 Mm
Wychodzimy z portu we mgle. Przed nami holenderski jacht. Wiatr 4-5B, z NW. W południe wyszło słońce, zrobiło się przyjemnie. Dziś pierwszy żeglarski dzień z powodu odchylenia kursu na SE, tj. przechodzenia fiordami w kierunku Bergen. Marina w Leirvik nowoczesna, płacimy za noc 250 NOK, w tym toalety, prysznice, prąd, internet. Miasteczko sympatyczne. Promy do Bergen, Stavanger.
13.07.2018, PIĄTEK
WY: 5.10, Leirvik
WE: .14.00, Bergen, marina w zatoczce Grimstadfjord
Dystans: 40 Mm
Idziemy wzdłuż wyspy Stord fiordem Langenuen, potem Bjornafjordem i Korsfjordem. Mijamy hodowle ryb, których tu pełno. Wiatr z N, 8-16 w. Przed samym Bergen pojawiło się parę jachtów, wszystkie holenderskie. Płyniemy do zatoczki Grimstadfjord, bo zależy nam, by ulokować się w miarę blisko od lotniska, które mieści się w Bergen w dzielnicy Flesland. Chcemy zrobić rozeznanie, jak samolotem lecieć do Narwiku. Trafiliśmy do klubowej mariny, w której zamykają o 19.00 na klucz bramkę pomostu. Możemy stać w Y-boomie, za darmo, ale nie ma żadnych usług. To nam nie odpowiada. Postanawiamy jutro płynąć do innego portu, też blisko lotniska. Pogoda piękna, słońce.
14.07.2018,SOBOTA
WY: 11.00, Bergen, marina w zatoczce Grimstadfjord
WE: 14.00, Bergen Sailing Club HQ
Dystans: 7,5 Mm
Do Bergen Sailing Club przechodziliśmy przez rozległe szkierowisko. Przy wpływaniu do portu minął nas Polak na małej łódeczce; tu pracuje i jest zadowolony. Stanęliśmy na pomoście gościnnym. Klub istnieje od 1872 r. Jest WC, prysznice, prąd. Kartka z ceną za noc: 250 NOK. Żywej duszy. Tak było do naszego wyjazdu z portu. W poniedziałek ma być otwarte biuro. Można zapłacić Internetem, ale my z takiej opcji nie korzystamy. Po 16.00, za radą Polaka, autobusem 53 i tramwajem 1 (30 NOK/1 osoba) jedziemy na lotnisko. Rozeznajemy samoloty do Narwiku. I tu szok! Lotnisko w Narwiku zamknięte, najbliższe ok. 60 km na NW od Narwiku, Evenes. Lot z Bergen do Evenes i z powrotem, linią SAS, może odbyć się jednego dnia. Bilet dla 1 osoby …8632 NOK. Możemy się dodatkowo informować na Wideroe, tel. +47 81001200. To, niestety, dla nas absolutnie za drogo, a lotnicze połączenia w Norwegii miały być wyjątkowo tanie.
Jutro jedziemy zwiedzać Bergen. Wieczorem Marek się kąpie, ja piorę.
15.07.2018, NIEDZIELA
Po śniadaniu jedziemy do Bergen autobusami 53 i 50E (30 NOK/1 osobę; bilet ważny 1,5 godz.). W autobusie kierowca Polak i w dodatku żeglarz, z Dziwnowa. Pasażerem jest też Polak z Pasłęka. Jedzie do polskiego kościoła z żoną i synkiem. Razem z nimi wysiadamy w centrum. Jest słońce. Przechodzimy przez Targ Rybny, port Vagen (jachty stoją) do stacji zębatej kolejki na górę Floien (319 m n.p.m.). Płacimy 95 NOK za osobę, tam i z powrotem. Na górze widok piękny! Mnóstwo ludzi. Są różnej maści kozy. Wracamy znów do Bryggen, czyli centrum. Bergen to miasto 7 gór. Do najwyższej góry Ulriken (643 m n.p.m.)też chodzi kolejka, ale linowa i trzeba jechać do niej czerwonym, piętrowym autobusem z Targu Rybnego. My idziemy do położonego w centrum Muzeum Hanzy. Z daleka widzimy wieżę Rosenkrantza. Z kolei udajemy się do Muzeum Trądu (Lepra Museet). To znamienne muzeum. Urządzone w XVI wiecznym szpitalu Św. Jerzego dla trędowatych. Jako leprozorium działał on 500 lat. Zakażenie trądem następuje drogą kropelkową i kontakt z osobą chorą. Prątek trądu wyodrębnił w 1869 r. lekarz z Bergen, Armauer Gerhard Henrik Hansen. Dlatego trąd nazywa się chorobą Hansena. Historycznie Norwegia i Islandia to w Europie regiony najbardziej dotknięte tą chorobą. W Bergen między 1850 a 1900 r. były 3 szpitale dla trędowatych. Ostatni pacjent, przyjęty do szpitala w końcu XIX wieku, zmarł w 1946 r. Ciekawostka: materiały do zwiedzania są m. in. w jez. rosyjskim, w polskim nie ma. Z muzeum wracamy do centrum. Przechodzimy znów przez Targ Rybny, wypijamy w kawiarni kawę, jemy drożdżówkę. Na placu przy pomniku koncertuje orkiestra z St. Petersburga. Słońce grzeje. Do portu wracamy autobusami 50E i 53 (z automatu biletowego bilet 19 NOK/ 1 osobę).
16.07.2018, PONIEDZIAŁEK
WY: 8.45, Bergen Sailing Club HQ
WE: 17.00, wyspa Fedje
Dystans: 37 Mm
Czekamy od 8.00 na otwarcie biura w klubie. Nikogo nie ma. Zostawiamy w drzwiach biura 250 NOK za pobyt. Płyniemy najpierw Hjeltefjordem, potem Fedjefjordem. Od 13.00 wiatr wzmacnia się: wciąż wieje z SW, 13 -14 w, w porywach 27. Po 14.00 mijamy port przeładunkowy ropy i gazu. Do portu na północy wyspy Fedje wchodzimy już ze słabym wiatrem. Stajemy burtą przy nieczynnej kawiarni Holmen. Jachtów dużo. W oknie podany telefon do zawiadującego portem, stawka 200 NOK za noc, hasło do internetu. Jest oczywiście skrzynka, do której trzeba wrzucić pieniądze za postój. Mamy prąd i wodę. Na drugą stronę przesmyku do centrum kursuje żółty, łańcuchowy, samoobsługowy prom. Robimy zakupy w markecie, tam też pobieramy korony norweskie (zasada bankomatu). Jest słońce i ciepło. Jutro stoimy na wyspie. To teren zamieszkały od 4000 lat.
17.07.2018, WTOREK
Po śniadaniu przeprawiamy się promem do centrum. Zwiedzamy Izbę Historyczną wyspy, malutkie muzeum i zachodzimy do ośrodka informacji turystycznej, znajdującego się w sklepie. Ludność wyspy trudniła się rybołówstwem, a w XIX i XX wieku także wielorybnictwem. Eksponatem, który wita przybyłych promem turystów, jest harpun wielorybniczy z początku XX wieku w postaci armatki. Zbrodnicze urządzenie, przy którym Iwona z oporem dała się sfotografować. Pozostałość po wielorybnictwie to pordzewiałe instalacje, przypominające opuszczoną bazę rosyjskich wojsk. Ciekawe jest to, że na skalistej wysepce trudniono się także wydobyciem i przetwórstwem torfu. Na wzgórzu biały kościół ze starym cmentarzem. Podczas II wojny światowej wyspę okupowali Niemcy. Co godzinę odchodzą i przychodzą lokalne promy do Savroy. Z Bergen przychodzi prom o 12.00, wraca z powrotem za 4 godziny. Po raz pierwszy w czasie rejsu spadł dziś rzęsisty deszcz. Wrzucamy do skrzynki nieopodal nas 400 NOK za 2 noce.
18.07.2018,ŚRODA
WY:,5.30, wyspa Fedje
WE: 15.00, marina Hjellestad k. Bergen
Dystans: 44 Mm
Wychodzimy przy zachmurzonym niebie. O 9.30 i o 13.00 rzęsiście polało. Wiatr zmienny, słaby, 5-7 w. Do Hjellestad płynęliśmy Fedjefjordem, Mangersfjordem, Radfjordem, Osterfjordem Herdlefjordem, Raunefjordem. Za postój w marinie płacimy w supermarkecie obok, 150 NOK. Mamy prąd, wodę WC. Internetu brak. Parę dni wcześniej staliśmy niedaleko stąd, w żeglarskim klubie Bergen. Co chwila chodzi prom na pobliską wyspę. Jacht skacze jak piłka.
19.07.2018,CZWARTEK
WY:,7.20, marina Hjellestad k. Bergen
WE: 15.00, port Mosterhamn, wyspa Bomlo
Dystans: 38 Mm
Z rana słońce, przyjemnie, wiatr z SW, do 10 w. Po 13.00, jak zwykle, wiatr stężał, do 24 w. Płynęliśmy przez Fanafjord, Lysefjord, Langenuen, Klostefjord, Bomlafjord.
Porcik sympatyczny, stajemy burtą do nabrzeża. Za noc nie płacimy nic, ale też nie ma żadnych świadczeń. Przy porcie najstarszy wapienny kościółek w Norwegii z XI wieku, otwarty amfiteatr Moster Amfi (w sierpniu będzie wystawiana „Evita”, tak mówiły plakaty), pomnik ofiar II wojny światowej, pomnik Olafa Tryngvansena.
20.07.2018, PIĄTEK
WY:,7.00, port Mosterhamn, wyspa Bomlo
WE: 14.30, port Kopervik, wyspa Karmoy
Dystans: 29 Mm
Już od rana rozpoczęły płynąć jachty w różne strony. Morze spokojne, ożywi się na pewno ok. 13.00. Wypływamy z Bomlafjordu, mijamy Haugesund. Dalej żeglujemy przez Karmsund. Po drodze obserwujemy potężny pożar domu na stoku. Wiatr zmienny: NW, SW. W Karmsundzie odbijamy do Godfarhamn, gdzie tankujemy paliwo. Ruch przy tankowaniu ogromny. Okazało się, że diesel jest tańszy nawet niż na wyspie Vassoy (tu 10,39 NOK/l, tam 10,80). Obok dystrybutorów marina, ale prywatna, nie możemy cumować. Przepływamy 0,5 Mm do porciku Kopervik, przed podnoszonym mostem. Tu pełny wachlarz usług, za wyjątkiem internetu. Stajemy w Y-boomie. 1 noc = 160 NOK. Kąpiemy się. Miasteczko wymarłe. Chyba wszyscy wyjechali na wakacje. Na pontonie gościnnym jest wiele motorówek, a oprócz naszego jest tylko jeden norweski jacht. To ostatni port w norweskich fiordach. Przechodzimy do portów szkierowego wybrzeża południowej Norwegii.
21.07.2018, SOBOTA
WY:,6.40, port Kopervik, wyspa Karmoy
WE:,12.40, port Tananger
Dystans: 26,5 Mm
Rano niebo pochmurne, ale ciepło. Wiatr oczywiście w nos, z południa, 11 do 13 w. Idziemy na silniku, bo trudno halsować wśród szkierowisk. Gdy wiatr zmienił się na SE – postawiliśmy genuę. Podczas drogi ruch jachtów rozpoczął się dopiero przy wyjściu z Befjordu w Stavanger. W marinie zacumowaliśmy w Y-boomie. Mamy wszelkie usługi, noc 150 NOK (opłacamy w pobliskim hotelu Hummer). Po południu udajemy się spacerkiem do miasta. Chcemy zwiedzić Muzeum Morskie. Niestety, zamknięte i widać, że dawno nie było otwierane. 200 m dalej market REMA 1000, stacja benzynowa. W markecie przy kasach Polacy. Pozdrawiamy się. Nasza kasjerka pracuje tu 6 i pół roku. Zadowolona. W hotelu Hummer przygotowania do wesela. O 17.00 przypływa młoda para wiosłową łodzią Wikingów. Ona w białej sukni i welonie. Goście klaszczą. Zastanawiamy się, czy to taki dawny zwyczaj Norwegów, czy to ze względu na pasje młodej pary. W pewnym momencie zauważyliśmy, że Cerberynę-Milę oraz 2 sąsiednie jachty otacza kolorowa plama oleju na wodzie. Marek był przekonany, że puściła uszczelka w przekładni SD. By się o tym przekonać, odpłynęliśmy od pomostu na środek zatoki. Plama i tam się rozciągała. To zdecydowanie przekonało Marka, że nie jest to nasz olej, ale wyciek z jakiejś wielkiej jednostki. Uspokojeni powróciliśmy do pomostu.
22.07.2018, NIEDZIELA
WY:,7.00, port Tananger
WE: 9.00, port Tananger, slip
Dystans: 6 Mm
Wyszliśmy przy słonecznej pogodzie. Wiatr 2-3 w, z S. Z portu na otwarte morze wyprowadza szeroki, miejscami na 1 Mm, pas wody wolnej od szkierów i skał, po którym można swobodnie żeglować. Za główkami postawiliśmy żagle i relaksowo, w dobrych nastrojach, żeglowaliśmy do Polski. Przy kolejnym halsie (prawym), w okolicy południowo-wschodniego skraju szlaku wodnego, zbyt późno, chcąc wyjść jak najwyżej, zaczęliśmy robić zwrot przez sztag. Ponadto jacht na linii wiatru stanął w łopocie. Jak zwykle w takiej sytuacji odpadliśmy do zwrotu przez rufę. Straciliśmy sporo wysokości i co gorsze, zdryfowaliśmy poza granicę szlaku żeglownego w rejon pobliskiego „szkierowiska”. Jacht przytarł na podwodnej skale. Zrzuciliśmy żagle. W tym czasie za naszymi plecami przepłynął w stronę portu jacht motorowy, zrywając typową dla motorówki falę. Nie zdążyliśmy jeszcze odpalić silnika, gdy fala ta uniosła lekko jacht i posadziła go nieco dalej na skale. Trzasnęło poszycie, w messie pojawiła się woda. Przybywało jej szybko. Przeciek był widoczny. W rufowej części gniazda kila dno było wypiętrzone, a przez pęknięte poszycie płynął wartki strumień wody. Natychmiast uruchomiliśmy elektryczną pompę zęzową, której praca wyraźnie spowolniła przybór wody. Można było pomyśleć o zejściu na głębię, bo woda w messie sięgała już do pół łydki. Jacht jednak nawet na pełnych obrotach silnika nie dawał się ruszyć ani do tyłu, ani do przodu. Jedynie przy całkowicie wychylonym sterze zaczął wolno obracać się w lewo. Po trzecim obrocie, już znacznie szybszym, kiedy dziób znajdował się na linii wejścia, udało się wolno ruszyć do przodu. Na głębokiej wodzie kil opadł i intensywność przecieku znacznie zmalała. Ruszyliśmy z powrotem do portu, odległego o ok. 3 Mm. Iwona w kokpicie sterowała, Marek w messie regulował pracę pompy. Przy wysokich obrotach silnika jacht przegłębił się na rufę, a woda z messy zaczęła mocno przeciekać do przedziału silnikowego. Iwona uruchomiła ręczną pompę przeponową, umieszczoną w kokpicie, która ciągnęła wodę z tego przedziału. Na milę przed wejściem do portu siadło zasilanie pompy elektrycznej. Poszło w ruch wiadro. Do zakończenia akcji ratowniczej wylaliśmy ok. 180 wiader, tj. ok. 900 l wody i pewnie drugie tyle pompą przeponową. W porcie przy slipie postawiliśmy jacht na płyciźnie, burtą do nabrzeża. Dyżurny zadzwonił natychmiast po slipowego, który zjawił się po 15 minutach, mimo że była niedziela. W pośpiechu źle ustawił jacht na wózku, opierając rufową część kila na wyższym podkładzie niż dziobową. W chwili, gdy wózek ruszył do góry, otworzyły się pęknięcia poszycia i woda lunęła do środka. Na szczęście trwało to krótko. Jacht na slipie stanął dziobem do dołu, jakby chciał fiknąć kozła, ale byliśmy bezpieczni.
Jesteśmy w dużym, psychicznym dołku. Zaskoczenie totalne: przerwany rejs, jacht do remontu. Po południu zaczęło się wycieranie i suszenie, zwłaszcza książek żeglarskich, ciuchów i żywności.
23.07.2018, PONIEDZIAŁEK
Marek przygotowuje jacht do drogi. Ja porządkuję wnętrze i zapisuję wnioski do naprawy: założyć oddzielną instalację dla pompy zęzowej, z łatwo dostępnym bezpiecznikiem automatycznym, dorobić metalową końcówkę (smok) skośnie ściętą do pobierającego wodę węża pompy przeponowej, by nie zasysała powietrza. Nawiązaliśmy kontakt z p. Nowakiem (Waldemar Karwowski nie odpowiadał), by najpóźniej do środy przyjechał po nas do Norwegii, tym bardziej, że do środy powinniśmy opuścić slip ze względu na Międzynarodowy Zlot Żaglowców w Tananger i Stavanger.
24.07.2018, WTOREK
Pada deszcz. Z dźwigowym ustalamy działanie na jutro, na godz. 7.00. Załatwiamy sprawę z ubezpieczycielem, tj. z WARTĄ. Nasz ajent podał nr infolinii. Zgłaszamy szkodę, dostajemy jej numer. Następnie dzwonimy do pani, która będzie pilotować sprawę. Po rozmowie przysyła sms-a, w którym uznaje szacunkowy koszt przewozu łodzi do Polski: ok. 13 tys. PLN. Zobowiązuje się przesłać na nasz adres mailowy dokumenty do wypełnienia i przysłać eksperta, by obejrzał w Załubicach uszkodzony jacht. Właściciel slipu policzył sobie za slipowanie, 2 dni postoju na slipie, usługę dźwigową oraz zaświadczenie (po angielsku) o niezdatności jachtu do żeglugi 7293 NOK. Około południa przybił „Dar Szczecina”, bliźniaczy jacht „Roztocza”. Płynął z Półwyspu Jutlandzkiego. Dalej płynie do Holandii. Za nim przybiły jachty szwedzkie, holenderskie i brytyjskie. Jutro finał Zlotu Żaglowców.
25, 26, 27. 07.2018, ŚRODA, CZWARTEK, PIĄTEK
9.30 = start z Januszem Nowakiem do Polski. Widoki piękne. O 19.10 w Horten wjeżdżamy na prom, płynący do Moss. Jedzie ½ godziny przez Oslofjord. Jemy gorący posiłek, pijemy kawę. Granicę ze Szwecją przekraczamy o 20.30. Już w czwartek, o 2.30 przekraczamy most Malmo – Kopenhaga (płatny). Potem 3 godziny snu. O 7.30 przejeżdżamy w Danii płatny most Korsor – Nyborg. We Flensburgu o 9.50 docieramy do granicy duńsko – niemieckiej. Po 17.00 na autostradzie niemieckiej wypadek. Stoimy 90 minut. W Świecku (granica niemiecko- polska) jesteśmy o 19.30. Tankujemy gaz. Potem jemy gorący posiłek w barze przy autostradzie. O 24.00 3 godziny spania. O 3.00 w piątek ruszamy do Warszawy. Przed 8.00 zajeżdżamy do bazy przewoźnika w Aleksandrowie pod Warszawą. Otrzymujemy fakturę za transport (17 121,60 PLN z 23% VAT). W Załubicach jesteśmy o 8.00. Ok. 13.30 jacht stanął w hangarze.
To naprawdę koniec wyprawy.
Rejs trwał 21 dni z tego wypadało: 15 dni żeglarskich, 4 dni sztormowe, 2 dni zwiedzania (Bergen, wyspa Fedje).
Przepłynęliśmy 550 Mm (dziennie 36,7 Mm). Byliśmy na wodach Kattegatu, Skagerraku, Morza Północnego i Morza Norweskiego. Staliśmy w 15 portach, z tego w 2 duńskich, 13 norweskich. Na opłaty portowe zostawiliśmy w Danii 520 DKK, w Norwegii 2500 NOK. W Norwegii 3 porty były bezpłatne: Stavanger, Bergen Grimstadfjord, Mosterhamn na wyspie Bomlo. Mocno uszkodziliśmy jacht, ale go nie straciliśmy. Wstępną kalkulację kosztów remontu przeprowadził znany warszawski szkutnik, p. Michał Kozłowski. Potwierdził ją rzeczoznawca WARTY, która ostatecznie przyznała 100 % zwrotu kosztów transportu i naprawy.
Relacja fotograficzna Zdjęcia - Foto2018 - 2018-rejs IM